dr Marta Bieszk
*GG, czyli gdańska gadka – fascynująca mikstura języków różnych narodów i kultur
[Tekst w języku niemieckim]
„Gdańska gadka” – jest coś, co skłania do użycia tego właśnie wyrażenia dla zobrazowania niezwykłego zjawiska językowego, które pojawiło się na terenie historycznego miasta Gdańska. Miasta tygla kulturowego, wyjątkowego właśnie dlatego, że przez wiele setek lat pozwoliło wykształcić także językową miksturę, która dziś językoznawcom i historykom smakuje wybitnie. Mowa mieszczan, taka gadka szmatka – żywa, niepokorna i jak to społeczeństwo – ciekawa i nader różnorodna.
Wydaje się, że już od początku XIV wieku język niemiecki zakorzeniał się na tej ziemi. Świadczy o tym pierwszy akt założenia wsi przez komtura z Elbląga, datowany na 21 maja 1300 roku, traktowany jako pierwszy dowód istnienia języka formalnego na tym terenie. Do tych czasów akty prawne zapisywane były jedynie w języku łacińskim, a język miejscowych uznawano za nieurzędowy. W czasach rozkwitu miasta, czyli kształtowania się języka o wpływach niemieckich jako języka urzędowego, przybywali tu nie tylko Niemcy. Pojawiali się także Holendrzy, Szkoci czy Skandynawowie (np. łatwo skojarzyć dzielnicę Nowe Szkoty z faktem zamieszkiwania tam ludności przybyłej). Mieszkali tutaj również Menonici (warto odwiedzić stary cmentarz Menonicki), czyli chrześcijanie wyznania protestanckiego, którzy byli prześladowani w rodzimej Holandii i przybyli tu w poszukiwaniu wolności przekonań i pracy. Język był taki jak społeczeństwo – zróżnicowany, wędrujący i oczekujący na pewną stabilizację, którą trudno było uzyskać, zważywszy na okoliczności.
Dialekt, który w XIV wieku zagościł na gdańskiej ziemi, to niskogermański. Wykazywał on wysokie cechy łączności z językami skandynawskimi (duńskim, szwedzkim, norweskim, islandzkim i farerskim oraz fryzyjskim i angielskim). Każdy region dysponował swoim zasobem leksykalnym, swoimi regułami gramatyki i wymowy. Miało to zapewne związek z powstaniem sieci miast hanzeatyckich i rozwojem handlu. Już w XV wieku mówiono i pisano przede wszystkim w dialektach niskogermańskich, bo rozwój żeglugi umożliwiał kontakty zawodowe z kupcami z północnych Niemiec i Holandii.
Jednak nowe już czaiło się od południa. Uznano, że wpływy rodów książęcych ze Śląska i margrabiów z Legnicy i Krakowa, którzy nawet do polskiego króla piszą w tym dialekcie, należy uszanować i przyjąć na nasz grunt. Od XV wieku dialekt Hochdeutsch staje się językiem urzędowym, który stopniowo wchodzi także w uzus językowy zwykłych mieszczan. Łopuszańska-Kryszczuk zaznacza, że okres zanikania dialektów niskogermańskich miał charakter długofalowy i pozwolił na ukształtowanie się pewnej transformacji od niskogermańskiego do nowoniskogermańskiego, czyli tzw. Plattdeutsch, także w naszym regionie (2008: 223). Od tego czasu Plattdeutsch zyskuje nową formę, bo staje się koktajlem o jeszcze bardziej wyrazistym smaku. Powstaje mix złożony z dialektów wysoko- i niskogermańskich (Hochdeutsch i Plattdeutsch), okraszony wpływami rodzimych użytkowników języka polskiego, kaszubskiego oraz dialektami przybyszów z Holandii, Szkocji, Francji i innych krajów Europy. Do tego wisienką na torcie niech będzie obecność zapożyczeń z jidysz, bo warto pamiętać, że społeczność żydowska, obecna na Pomorzu także w niemałej liczbie osób, trudniła się handlem bardzo chętnie i wprowadzała elementy ojczystej mowy do tego gdańskiego koktajlu językowego, który swoje najlepsze czasy datuje na przełom XVII i XVIII wieku.
Sprzyja temu także rozwój miasta, które zwabia swoim kolorytem wielu europejskich uczonych. Łopuszańska-Kryszczuk wspomina o wielu osobowościach, z których warto wymienić Martina Opitza, mistrza barokowej poezji i reformatora, Ernsta Schwabe von der Heyde, którego Opitz określa swoim literackim autorytetem, Johannesa Plaviusa, uczonego i poetę, Andreasa Gryphiusa, także poetę i dramaturga czy Hofmanna von Hofmannswaldau. Nie wszyscy byli rezydentami tego miasta, natomiast każdy w nim bywał i czerpał z niego inspiracje.
Potocznie ów język określa się jako Plattdeutsch, choć trudno się z tym zgodzić. Kilka lat temu gdańszczanie byli świadkami realizacji filmu według powieści Güntera Grassa Idąc rakiem, którego scenerią były gdańskie uliczki, a role bohaterów powieści odgrywali niemieckojęzyczni aktorzy. Scenarzyści i reżyser zadbali, by dialogi napisane były z uwzględnieniem dialektu Plattdeutsch. Jednak miejsce, w którym rozgrywa się akcja powieści, to nie północno-zachodnie Niemcy tylko Gdańsk, Wolne Miasto, które miało swoje reguły, swoją społeczność i swój język. Św. p. prezydent Paweł Adamowicz (z troski o wiarygodność językową) poprosił wówczas o konsultację gdańszczan, członków Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku, bo uważał, że Plattdeutsch nie jest tożsamy z Danziger Platt. Wydaje się, że wiedział, co mówi. Dlaczego? Bo wspomniany wcześniej tygiel kulturowo-językowy doprowadził do ukształtowania się zupełnie nowego języka, tak bardzo wzbogaconego o zapożyczenia, że trudno w opisie zachować pewność, że to jeszcze Plattdeutsch. Wydaje się zatem, że korzystniejszym określeniem dla tego zjawiska będzie Danziger Platt.
Trudno opisać wszystkie aspekty zapożyczeń w Danziger Platt, ale nie sposób nie wymienić tych, które unaocznią nam, gdańszczanom i sympatykom naszego miasta, złożoność gdańskiej gadki szmatki, niebędącej dla historyków języka łatwym zadaniem. Łopuszańska-Kryszczuk podaje, że do ciekawych zapożyczeń warto zaliczyć przekształcenie prostego zapytania o godzinę, które w wysokoniemieckim brzmi: Wie spät ist es?, czyli jak jest późno? Która jest godzina?. W dialekcie starogdańskim brzmiało ono często: Was is de Klock? (wyraźne zapożyczenie z języka angielskiego wyrazu „clock”) lub Was ist die zeger? (zapożyczenie z polskiego „zegar”, który uzyskuje rodzaj żeński, jak w niemieckim „die Uhr”). Danziger Platt nie był wolny także od zapożyczeń francuskich. Autorka wspomina o tym, że na porządku dziennym zauważalne w mowie było słowo Chausseegeld zamiast Kleingeld, oznaczające bilon, monety, drobniaki. Powszechne stało się także zapożyczanie z języka kaszubskiego, choć ustalenia etymologiczne mają pewne ograniczenia. Co do zasady język polski i język kaszubski dysponują często tym samym substratem, a w związku z tym trudno ustalić pochodzenie zjawiska językowego ze 100% pewnością, bo jak podaje Łopuszańska, słowo „Jajkes” może pochodzić zarówno od polskiego słowa „jajka”, jak i kaszubskiego „jaja”. Podobnie dla „Gruszke”/„Kruszke” korzeni szukać można w polskiej „gruszce” lub w kaszubskiej „gruszy”. Niewątpliwie ciekawym wydaje się typowo polskie zapożyczenie „kuddlich” (kudłaty) czy „Machleuchen” (machlojki). To ostatnie, co warto nadmienić, nie ma bezpośredniego przełożenia jeden do jeden na współczesny niemiecki, a w tłumaczeniu podaje się ekwiwalent „kleiner Betrug”, czyli drobne kłamstwo. Autorka podaje także bezdyskusyjne przykłady zapożyczeń z kaszubskiego: „Gewastketag” („gwestka”), czyli wigilia, „Plitt” od „plëta”, czyli kałuża, Wruck (wrëk), po polsku brukiew.
Zdaniem językoznawców taka koegzystencja wielu dialektów miała miejsce przez dobre kilkadziesiąt lat, czyli właśnie między XVII i XVIII wiekiem. Patrycjat gdański wciąż zarabia na handlu i lichwie, a ponieważ majątek lokuje w posiadłościach ziemskich, przybyłe rodziny (m.in. Angermünde, von der Becke, Ferber, Rogge i inne) osiadają tu na dłużej. Osiedlają się nie tylko w mieście, ale także na przedmieściach. Niewątpliwie język, którym się posługiwano, był już wtedy rodzajem nowej formy i już dawno przestał być jedynie Platt. Jak sugerowano wcześniej, można by pozostać przy Danziger Platt, choć wielu językoznawców sugeruje, by nazwać ją Missingsch. Byłaby to forma dojrzała stanowiąca opisywalny system językowy. Łopuszańska-Kryszczuk sugeruje, że owa ukształtowana forma języka wykształciła się dopiero w XIX wieku, wypierając wyraźnie dialekty niskie z urzędów, nauki, a także z literatury, ale nie z ulicy. Na ulicy życie kwitnie, co ilustruje Matthaeus Deisch, rytownik, który stworzył 50 widoków Gdańska (50 Prospekte von Danzig) oraz cykl rycin Wywoływacze gdańscy (Danziger Herrumruf), czyli ilustracje przedstawiające gdańskich domokrążców, handlarzy, którzy wykrzykiwali, co sprzedają lub jakie usługi oferują. Poprzez reprint rycin, nagranie zawołań, artykuły popularnonaukowe oraz film reklamujący performance miejski przypominamy o tym, jak żyli dawni gdańszczanie, jakim językiem mówili i wprowadzamy tę wiedzę oraz elementy historyczne do naszej dzisiejszej przestrzeni i świadomości miejskiej.
Nie ma, choć jeszcze niedawno…
Okoliczności początku wieku doprowadzą wkrótce do wycofania się rodowitych Niemców z naszego regionu. Wraz z rokiem 1945 z gdańskich ulic stopniowo ginie język niemiecki. Niechęć do tego języka staje się także niechęcią do wspólnie wypracowanego dialektu Missingsch, który oczywiście tylko w pewnym procencie był niemiecki. Ludność pochodzenia niemieckiego opuszcza polskie miasto, co ma wpływ na zanikanie dialektów germańskich i zastępowanie ich językiem polskim. Co po nich zostało? Jeszcze wiele tekstów w archiwach, do których warto zajrzeć. Wydaje się, że dopiero zaczynamy odkrywać, jakie kulturowe dziedzictwo pozostawiła nam mowa dawnych gdańszczan. Chciałoby się zacytować Grassa i odczarować tę mowę choć na moment. Tego właśnie życzę Instytutowi Kultury Miejskiej, grupom rekonstrukcyjnym i wszystkim gdańszczanom: „Wciąż jeszcze tak gada, jak gdyby od tamtych lat nie upłynęła kupa czasu. Słowa rozwleczone. Zdania przepuszczone przez magiel. Mówi bulwy na ziemniaki, glomza na twaróg i pomuchla, kiedy przyrządza dorsza w musztardowej zalewie” .
Bibliografia
H. Barth, Zur Danziger Mitteldeutschen Kanzleisprache, Danzig 1938.
M. Biłozór-Salwa, Wywoływacze gdańscy Mattheusa Deischa 1762–1765. Analiza zawołań handlowych, [w:] „Przegląd Muzykologiczny” nr 8, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011.
B. Brzezińska, Zawołania gdańskich domokrążców (1762–1765), [w:] „Muzyka” nr 2, 2005.
J. De Vries, Altnordisches etymologisches Wörterbuch, J.Brill, Leiden 1957.
F. Kluge, Etymologisches Wörterbuch der deutschen Sprache, bearbeitet von Elmar Seebold, 24., durchgesehene und erweiterte Auflage, de Gruyter, Berlin/New York 2002, Stichwörter: „messing(i)sch, missingsch”.
B. Raphael, Die Deutsche Schriftsprache und die Regionen, Walter de Gruyter, Berlin 2002.
G. Łopuszańska-Kryszczuk, Sprachlichkeit Danzigs, [w:] „Studia Germanica Gedanensia” 17, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2008, s. 221–229.
P. Wiesinger, Die Einteilung der deutschen Dialekte, [w:] Werner Besch, Dialektologie. Ein Handbuch zur deutschen und allgemeinen Dialektogie, de Gruyter, Berlin/New York 1983.
*Tekst stanowi skróconą wersję artykułu o tym samym tytule, który zostanie opublikowany przez Instytut Kultury Miejskiej w „Mateusz Deisch „Gdańscy Wywoływacze”. Reprint rycin.”.
Premiera publikacji odbędzie się w dniu 31. stycznia 2020 roku podczas Dnia Domeny Publicznej