Brama Żuławska do rozbiórki!
Projekt przedstawiał budynki kryte płaskimi, wg. modernistycznych wzorów, dachami. Domy ustawione miały być wokół półokrągłego placu. Charakterystyczne były także duże okna z drobnymi podziałami oraz pozbawione ozdób elewacje. Mniej więcej w miejscu zabytkowej bramy umieszczono dwa wyższe od innych budynki, tworzące swego rodzaju nową bramę, prowadzącą na plac, wprowadzającą do miasta. Dotąd nieinteresujący nikogo zabytek – Brama Żuławska (niem. Werdertor), paradoksalnie dzięki temu projektowi, zagrażającemu jego istnieniu, stał się symbolem walki o historię i tradycję. Głównym bohaterem w walce między konserwatystami a modernistami. (o tym sporze pisałam także w tekście „Tradycja vs. nowoczesność”.)
Konieczność nowej organizacji ruchu, budowy dróg itp. była powszechna. Konserwatywni architekci przedstawiali również swoje projekty. Z tym, że ich plany uwzględniały Bramę Żuławską, co więcej czyniły z niej dominantę przestrzeni, do której podporządkowywali resztę zabudowań. Spór trwał, ale los bramy wydawał się być przesądzony. W prasie pojawił się już nawet artykuł pt.: “Abbruch des Langgarter Tores beschlossen!” („Danziger Neueste Nachrichten”, 1928, J. 35, Nr 254, s. 6)). Przeciwnicy tej decyzji nie składali jednak broni. Zarzucali Kiesslingowi skazywanie ludzi na mieszkanie w prymitywnych, ciasnych klitkach przy ruchliwym placu. Z jednej strony wytykali zbyt nowoczesny projekt, z drugiej krytykowali tradycyjny bądź co bądź model okrągłego, zabudowanego placu porównując projekt do „książęcego absolutyzmu” rodem z czasów Berniniego. Ich kontrpropozycje zakładały niższe budynki ze skośnymi dachami (wszak nasz klimat nie pozwala na inne).
Dzięki zaangażowaniu zwolenników zachowania zabytku, ale także ogólnemu klimatowi lat 30′ ubiegłego wieku sprzyjającemu generalnie kultywowaniu tradycji i wspieraniu rodzimych wzorców, Brama Żuławska jak wiemy stoi do dziś. Dziś także jakby zapomniana.