Ostatnio za sprawą niechlubnego dość incydentu w gdańskim tzw. „Topolesie” głośno jest o stronach typu spotted. Dla tych, którzy nie są zorientowani w temacie: są to profile na jednym z popularnych serwisów społecznościowych dotyczące konkretnych miejsc np.: spotted skm, spotted biblioteka, wydział chemii, deptak w Pile, miasto B., gmina C i trawnik przed biurowcem D. Użytkownicy strony mogą publikować na niej posty dotyczące tych miejsc właśnie lub znajdujących się tam osób. Można w ten sposób na przykład nawiązać znajomość z kimś kto siedzi po drugiej stronie czytelni lub wagonu. Niemal wszystkie chyba miasta mają za punkt honoru prowadzić dla swoich mieszkańców takie właśnie profile. Każdy wydział na każdym Uniwersytecie i pewnie większość stołówek w większości biurowców. Gdyby ktoś jednak sądził, że jest to jakiś wymysł naszych czasów i już miał na końcu języka „Czego to ludzie nie wymyślą!” niech spojrzy na to ogłoszenie z Ilustrowanego Kuriera Codziennego z 1929 roku i upewni się czy przypadkiem jego Dziadek nie poznał tak jego Babci?