Tytuł jest parafrazą hasła popularnego już przed II wojną światową, chociaż my kojarzymy je głównie z kultowego już filmu „Rejs”. Turystyka wodna miała przed wojną swoje pięć minut. Jej luksusową formą były rejsy transatlantykami („Batory”, „Piłsudski”), nawet niekoniecznie do wybrzeży Ameryki, ale choćby na Bornholm. Dla mniej zamożnych turystów dostępna była jednak opcja bardziej lokalna – wycieczki statkami wzdłuż „wstęgi” Wisły. Rejsy organizowała Polska Żegluga Rzeczna „Vistula” Sp. z o.o.
Towarzystwo oferowało rejsy wycieczkowe od Krakowa po Gdańsk z licznymi przystankami w takich miejscowościach jak Zawichost, Czersk, Karczew, Dobrzyń, Czerwińsk i in. (swoją drogą ciekawe jak dziś wyglądają te przystanie?). Warszawskim turystom proponowano również krótkie wycieczki, tzw. rejsy spacerowe, np. z centrum miasta do Młocin. Rejsy odchodziły z Warszawy co godzinę i były niezwykle popularną formą wypoczynku. Piosenkę Jaremy Stępowskiego Statek do Młocin moja Babcia – rodowita Warszawianka – nuci do dziś.
Statki wyposażone były w komfortowe kabiny, restauracje, salony, radio i pianino. Podkreślano względy turystyczne takiej komunikacji. Możliwość miłego spędzenia czasu, odpoczynku na świeżym powietrzu, poznania kraju od strony rzeki.
Z dala od zgiełku i szumu szos, gorączkowej atmosfery, tłoku, wyziewów i dymów […] z dala od udręk i nerwowości oraz nużącego tempa dzisiejszej pracy
– argumenty doprawdy ponadczasowe! W folderach informacyjnych zapewniano podróżnych o
wspaniałym kalejdoskopie widoków centralnych ziem polskich, niby wzorzysta taśma, skąpanych w słońcu łąk i pól, zielonych lasów, malowniczych wzgórz, wiosek i miast.
– czy to nie opisywana z dużo mniejszym entuzjazmem przez inż. Mamonia w „Rejsie” – droga na Ostrołękę? Przedstawiano rejs statkiem niemal jak przeniesienie się w inny wymiar, w inny tryb życia. Co więcej taka podróż miała być tańsza niż koleją (duszną i niewygodną).
„Vistula” skupiała się na walorach turystycznych swoich rejsów, nie mogąc przecież konkurować z koleją pod względem czasu podróży. Rejs z Warszawy do Gdańska trwał bowiem prawie 49 godzin, podczas gdy koleją można było dotrzeć tam w 8 godzin. Rejs miał być formą wycieczki i miłego spędzenia wolnego czasu. Po drodze, dla wygody turystów, przewidziane był postoje. Foldery „Vistuli” rozpisywały się o atrakcjach turystycznych mijanych nadwiślańskich miejscowości.
Aktualnie toczy się debata na temat odbudowy żeglugi śródlądowej w Polsce (zob. np. inicjatywę „Tiry na Rzeki”). Mówi się o walorach ekologicznych i gospodarczych takiego transportu, porównuje jego efektywność z transportem lądowym. Towarzystwo „Vistula” mimo turystycznego charakteru swoich usług, oferowało także przewóz ładunków.
W ramach kultywowania sentymentu za rejsem parostatkiem można (pewnie po raz kolejny) obejrzeć „Rejs”. Co ciekawe, od niedawna film ten dostępny jest oficjalnie na YouTube: